Częstochowskie Wyd. Archidiecezjalne

Mój Chrystus połamany

Mój Chrystus połamany

Bohaterem opowieści jest "Mój Chrystus Połamany". Spotkałem Go w Sewilli. W "Domu Artysty", stanowiącym przedłużenie "Czwartku", tego malowniczego odpowiednika madryckiego "Rastro". Niedzielom "Rastro" przeciwstawia Sewilla swoje "Czwartki".  I mówi się: "Iść na Czwartek". Więc poszedłem na "Czwartek"; i na "Czwartku" spotkałem mojego Chrystusa. I kupiłem go w czwartek. (Judasz także sprzedał Go w czwartek). Lecz zanim opowiem wam, jak to się stało, pozwólcie mi w tej godzinie intymności na dwa zwierzenia. Jedno, że zachwyca mnie pójście na "Rastro" prawie tak, jak pójście do teatru i bardziej, niż do kina. Jest to smakowite, żywe widowisko. A kiedy nie ma "Rastro", idę do "Antykwariusza", choć jest to dla wzroku bardzo bolesna pokusa, której nie może sprostać kieszeń. Wychodzę od "Antykwariusza", nie mając żadnej możliwości, by ulec pokusie kupna. I z każdym dniem coraz mniej... Drugie zwierzenie, że w sztuce urzeka mnie temat Chrystusa na krzyżu. I że moje upodobania kierują się przede wszystkim ku barokowym Chrystusom hiszpańskim. A jeśli chcecie wiedzieć więcej, ku andaluzyjskim: delikatnym, eleganckim, arystokratycz-nym; mniej muskularnym niż Chrystusy kastylijskie; mniej atle-tycznie zbudowanym, bardziej wysmukłym i intelektualnym. Nie wiem co dałbym, aby być właścicielem absolutnym jednego Chrys-tusa Mesy, Montanesa, Cana, Meny lub Ruiza Gijón...