Marzenia spod wieży Eiffla
"W życiu jest znacznie więcej tragedii niż komedii. Najbardziej naturalnym gatunkiem literackim jest tragedia, bo przecież każdy jakąś przeżywa – i tak naprawdę to w życiu nie ma wielu powodów do śmiechu; trzeba je znaleźć w sobie. Na szczęście, czasami ktoś pomoże…" (fragment książki) [...] Basia miała pewne podstawy języka wyniesione z polskiego liceum lat osiemdziesiątych, a wyjątkowa łatwość przyswajania francuskich słów sprawiła, że po kilku miesiącach pobytu w Paryżu potrafiła rozmawiać ze swoimi patronami niemal na każdy temat, „Słowianie rzeczywiście są wyjątkowo uzdolnieni do nauki języków” – z niedowierzaniem kręcili głowami patroni. Później Basia kontynuowała naukę na Sorbonie, żywiąc nadzieję na uzyskanie dyplomu umożliwiającego jej po powrocie do kraju nauczanie języka francuskiego. Nie miała czasu na życie towarzyskie i wcale go nie pragnęła. Po pół roku pobytu u nazaretanek zauważyła nową lokatorkę – Teresę, która wzbudziła jej zainteresowanie – była w ciąży, i to zaawansowanej. Często, w jakimś kącie dużego domu, cicho popłakiwała. Któregoś niedzielnego popołudnia Basia spotkała Teresę, toczącą się z trudem po schodach wiodących do ogrodu. Kiedy spojrzały na siebie, Teresa straciła równowagę, zachwiała się i runęła w dół. Nie uderzyła jednak o betonowy chodnik, ponieważ Basia, odruchowo usiłując ją podtrzymać, zamortyzowała uderzenie własnym ciałem. - Dziękuję. - To było pierwsze słowo, jakie usłyszała Basia z ust Teresy. Masując obolałe ciało, przygniecione miękkim ciężarem do twardego betonu, daremnie czekała na kolejne słowa. Teresa milczała jak posąg. Aby przełamać nieufność, Basia pobieżnie opisała swoje życie w Polsce i bardzo dokładnie swoje przygody w Paryżu. Zamilkła, wymownie patrząc na Teresę. Z pewną niecierpliwością oczekiwała na rewanż. Teresa jednak ociągała się. Zapadło kłopotliwe milczenie. Basia pomyślała, że jednak nie są pokrewnymi duszami, bo między takimi ludźmi milczenie nigdy nie jest kłopotliwe – jest czymś naturalnym jak oddychanie. Mniej lub więcej obcy sobie ludzie muszą zapełniać ciszę słowami, aby czuć się ze sobą swobodnie i bezpiecznie. Była na siebie zła: „Dlaczego jestem aż tak głupia, że opowiadam wszystko o sobie obcym ludziom, którzy wcale mnie o to nie proszą?”. - Jak widzisz spodziewam się dziecka – przemówiła wreszcie Teresa. - Pierwszego? – z ożywieniem spytała Basia, natychmiast przestając żałować swojej szczerości. - Czwartego. - O! – mimo woli krzyknęła Basia i zaraz zawstydziła się. Chcąc się zrehabilitować i zatrzeć niekorzystne wrażenie, które mogło wywołać jej zdziwienie, dodała. - Piękna rodzina. Naprawdę!. Oczy Teresy nabiegły łzami. - Naprawdę, wszystko można powiedzieć o mojej rodzinie, tylko nie to, że jest piękna. Mój mąż postawił mi ultimatum: albo dziecko, albo on. Zagroził, że jeżeli nie usunę ciąży, to mnie opuści. - To niech idzie do diabła! Tylko świnia może żądać takiej rzeczy. Kobieta spojrzała na Basię takim wzrokiem, że dziewczyna poczuła na plecach mrowienie. - Oj dziewczyno, jeszcze nie znasz życia. W pierwszej chwili pomyślałam dokładnie to, co ty, ale zaraz uświadomiłam sobie, że pensja męża jest jedynym źródłem utrzymania mojej rodziny. Nie miałam wyjścia! Basia spojrzała na ogromny brzuch Teresy i z niedowierzaniem wybełkotała: - Ale teraz, przecież nie możesz... - Nie! Nie usunę mojego dziecka i nigdy bym tego nie zrobiła. Od przyjaciół dowiedziałam się o istnieniu ośrodka w Paryżu, gdzie można spokojnie urodzić dziecko i znaleźć rodziców adopcyjnych. [...]
ISBN 83-89433-75-3
Kraków 2006
Ilość stron 312
Oprawa miękka
Format 124x200