Zamach na prawdę

  • Dodaj recenzję:
  • Kod: 9898
  • Producent: M

Książka odsłania nieznane kulisy największej w historii Polski katastrofy lotniczej oraz śledztwa w tej sprawie. Małgorzata Wassermann, córka posła, który zginął w katastrofie, ujawnia m.in. szczegóły przesłuchania w Moskwie, w czasie którego doszło do próby zwerbowania jej przez agentkę rosyjskich służb i przedstawia najbardziej prawdopodobny przebieg dramatu.

Książka Zamach na prawdę przedstawia nieznane kulisy katastrofy i śledztwa smoleńskiego.

         Małgorzata Wassermann, córka zmarłego posła, aktywnie zaangażowana w sprawy rodzin smoleńskich, w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim opowiada o katastrofie, pobycie w Moskwie (m.in. próbie zwerbowania jej przez agentkę FSB), rozmowach z premierem Tuskiem, rosyjskich agentach i prowokatorach, którzy próbowali nawiązać z nią kontakt już w Polsce, o podejrzeniu inwigilowania przez ABW.

Celem publikacji jest ukazanie prawdy o katastrofie, przedstawienie najbardziej prawdopodobnej przyczyny tragedii, działań rządu, prokuratury i innych służb. Małgorzata Wassermann - naoczny świadek wydarzeń - podsumowuje i ocenia stan wiedzy o tym, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku i kulisach związanych z wyjaśnianiem katastrofy smoleńskiej.

 

O spotkaniu z tajemniczą agentką:

„Była z nami piękna kobieta. Cały czas próbowała mnie uspokajać. Mówiła: Małgorzata, ty z nim nie dyskutuj, to jest najważniejszy prokurator. W pewnym momencie wyciągnęła raphacholin, a ja na to: - O widzę, że ma pani polskie lekarstwo, czy jest pani Polką ? Ona: - Jestem Rosjanką. I wtedy zorientowałam się, że w pokoju nie ma ze mną nikogo z Polski. Ona cały czas nade mną pracowała. Mówiła, że doskonale rozumie moje cierpienie, ponieważ jej ojciec zginął w podobnych okolicznościach. Pracował w kopalni, gdy jego kolega poprosił o zamianę na szychcie. On zrobił mu przysługę, poszedł do pracy i zginął w wybuchu.

- Czy mówiła jej pani, że ojciec poleciał w zastępstwie Jarosława Kaczyńskiego ?

- Absolutnie nie. Nie mogła tego wiedzieć ode mnie. Miałam wrażenie, że wiedzieli o mojej rodzinie wszystko. Nie pytali, ile ojciec miał wnuków, tylko od razu jak ma na imię druga wnuczka. Bardzo dużo czasu poświęcili na pytania, gdzie pracuję, czy to jest moja firma, i czy mogłabym podać telefon. Zaczęło mi się to wszystko nie podobać. Coś było nie tak.